wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 1

 

Siedziałam na drewnianej ławeczce przed domem, w ręku trzymając kubek z gorąca herbatą. Co chwilę widziałam przejeżdżające samochody, bądź pary spacerujące ze sobą. Witałam każdego znanego mi człowieka, lecz nie prowadziłam dalszej konwersacji, bo nie lubiłam. Moją codzienną rutyną było siedzenie na tej ławce i popijanie gorącej herbaty w ulubionym kubku z koalą.
-Kochanie, chodź bo Liam zaraz przyjedzie- Zawołała mama, promiennie się uśmiechając. Czy wspomniałam, że nienawidzę swojego brata?-Jeżeli nie to już wiecie, nienawidzę go. Weszłam do domu i odstawiłam swój kubek do zlewu i łapiąc torebkę wyszłam z domu. Nie lubiłam spędzać czasu z Liamem, bo od jakiegoś czasu ze sobą nie rozmawiamy i też nie przebywamy w tym samym towarzystwie i przez najbliższy czas, chyba się to nie zmieni. Wyciągnęłam z kieszeni spodni mój telefon i słuchawki i nałożyłam je na uszy, puszczając swój ulubiony zespół- The Fray. Pierwsze słowa piosenki i spokojna melodia zaczynały rozbrzmieniać w moich uszach. Słuchawki, chodź wydają się być banalną rzeczą, są moim ulubionym przedmiotem, bez którego się nie ruszam. Zadziwiające ile jeden mały kabelek może zdziałać w moim życiu i jak mnie uszczęśliwić. Szłam do mojej ulubionej kawiarni, gdzie spędzałam dużo czasu. Nie jest to może najlepsza kawiarnia na świecie, ale zdecydowanie jest to najprzytulniejsze miejsce jakie spotkałam w swoim życiu, oprócz mojego pokoju. Zamówiłam zwykłą herbatę na wynos i udałam się na plaże, gdzie najczęściej przychodziłam pomyśleć, bądź odpocząć. Z dala od brzegu jest jedna, mała ławka na której zawsze siadam i patrzę na fale, które odbijają się od przeróżnych skał.
-Hej- odezwał się ktoś i dopiero teraz zwróciłam uwagę, że ktoś się do mnie przysiadł. Nie odezwałam się i podziwiałam dalej mój ulubiony krajobraz.
-Nie znudził ci się ten widok? Przychodzisz tu ciągle i zawsze patrzysz na wodę, popijając herbatę- Gwałtownie odwróciłam twarz w jego stronę. Chłopak miał blond włosy, lecz  chyba farbowane, ponieważ przy skórze głowy ma brązowe odrosty. Piękne niebieskie oczy, kolor jego tęczówek można porównywać z kolorem oceanu. Był całkiem dobrze zbudowany, miał wyczucie stylu, to znaczy nie ubierał skarpetek po kolana i szorty, tylko rurki i bluzę, z tego co widzę teraz.
-Skąd wiesz, że..- Moją wypowiedź przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomości. Wyjęłam telefon z jeansów i przejechałam palcem po telefonie i odczytałam wiadomość.
result-thumb
Nie zwracając uwagi  na tajemniczego towarzysza, wzięłam się za odpisywanie.



result-thumb
***
Po nie całym kwadransie, weszłam do swojego domu. Kiedy przekroczyłam jego próg, jedynie co słyszałam to cisza... Tylko cisza. Zdjęłam buty i przechodząc przez hol, weszłam do salonu, a na jednej z kanap, zastałam siedzącą mamę i Liam'a. Przewróciłam teatralnie oczami i zajęłam miejsce naprzeciwko nich.
-Więc, co chciałaś mi przekazać?- Postanowiłam przerwać tą ciszę i mieć to wszystko już za sobą. Mama i brat posłali sobie krótkie spojrzenia, po czym wbili je we mnie. Mama westchnęła.
-Zamieszkasz z Liamem- Powiedziała mama, na jednym tchu, a ja przez chwile miałam wrażenie, że żartuje, ale nie.. ona nie żartowała. Gwałtownie wstałam z kanapy.
-Nie będę z nim mieszkać. Niby w ogóle dla czego? Czemu mi nie powiedziałaś, że nie chcesz ze mną mieszkać? Mogłam się przecież wynieść.- Ciskałam w moją mamę pytaniami, jaki i stwierdzeniami, nie pozwalając jej dojść do słowa.
-Córeczko to nie tak- zaczęła.- Ja.. dostałam awans.. ale muszę przeprowadzić się do Szwajcarii, a ty nie zgodziłabyś się na wyprowadzkę, więc Liam, zaoferował się, że się tobą zaopiekuję- Mama posłała mu dziękujący uśmiech, który odwzajemnił. Widziałam w oczach mojej mamy ból, połączony ze łzami, które spływały po jej idealnej twarzy, rozmywając czarny tusz i zostawiając czarne smugi po nim.
-Ja sobie poradzę, nie musisz się martwić- Zapewniłam ją.
-Chcę, żebyś u niego zamieszkała- Załkała mama, a Liam wziął ją w ramiona, głaszcząc po włosach, powtarzając, że już jest 'dobrze'
-Słuchaj wiem co o mnie myślisz, ale teraz odstaw sentymenty na bok i po prostu spakuj te cholerne walizki.- Liam zabrał głos, który z każdył słowem mimowolnie podnosił. Westchnęłam głośno. wyszłam z salon i kierowałam się do mojego pokoju. 'już nie twojego' - odzywa się moje wredne ja.
                                                                     ***
Po  dwóch godzinach, wszystkie moje rzeczy upchałam do kilku walizek i w myślach, żegnałam mój stary pokój 'który już nie jest twoim pokojem' - ponownie odzywa się ten wredny głos w mojej głowie. pożegnałam się z Mamą.  I wraz z moim kochanym bratem wsiadłam do jego auta- Wyczuwacie ten sarkazm?
Szykuje się naprawdę nudna wyprawa, bo jak na razie, nie zamieniliśmy słowa i będę dziękować temu na górze jeżeli tak pozostanie.
-Nic nie powiesz?- Odezwał się mój 'brat' kątem oka spoglądając na mnie, lecz resztę swej uwagi zostawił na drodze.
-Nic- mruknęłam i włożyłam do uszu słuchawki, żeby nie słyszeć, tego litościwego głosu i tego jak z łaską nawiązuje ze mną rozmowę. Wiedziałam, że nie chciał ze mną rozmawiać, ale jego dobre wychowanie, nakazywało mu, aby zamienić ze mną słowo.
                                                                            ***
Po godzinie drogi, patrzenia w okno i słuchaniu kolejnych utworów 'the fray' 'Ed'a Sheeran'a' 'Florence + the machine' i wielu innych.. zatrzymaliśmy się przed wielkim białym domem, a raczej pałacem.
-Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś z siebie taką księżniczkę, Liam- Parsknęłam. Brunet mruknął coś pod nosem i wysiadł z auta, wyciągając moje walizki. Postanowiłam zrobić to samo i kiedy tylko, pokazał mi mój pokój, który wyglądał.. Wow, był naprawdę ładny. Ściany pokryte były białą farbą.

Na suficie zawieszone  były fioletowe  żyrandole a na środku pokoju znajdowało się wielkie łóżko, w barwach: Biało-czarno-fioletowo. Cały pokój był w tych kolorach. Jedynie podłoga różniła się kolorem, była w kolorze jasnego dębu i wszytsko komponowało się ze sobą naprawdę elegancko. Nie sądziłam, że to przyznam, ale mój bart znał sie na tym. Wziełam swoej walizki i zaczęłam się rozpakowywać, chodź i tak postanowiłam sie stąd jaknajszybciej wyrwać. W sumie nawet nie musiałam tu przyjeżdżać. Mam 19 lat, czyli jestem dorosła, mogę odpowiadać sama za siebie, lecz w oczach mojej matki ja nadal jestem tą pięciolatką, która uczy się jeździć na rowerze, śmiejąc się za każdym razem kiedy z niego spada. Lecz ta mała dziewczynak, nazywana księżniczką, już nie wróci, teraz jestem tu tylko ja, a tą małą księżniczką zawładnął potwór, który już z niej nie wyjdzie, ten potwór to życie, świat, albo ludzie, a może wszystko na raz? Słyszałm, że świat jest piękny, tylko ludzie doprowadzili do tego stanu, że jest teraz niczym. Moim zdaniem jest w tym trochę prawdy, ale też trochę kłamstwa, nie potrafię sensownie wytłumaczyć tego naczym to kłamstwo polega, ale sama nie wiem, ma takie przeczucie, że po prostu to kłamastwo to prawda. Bezsensu nie? Składałam swoje rzeczy w schludną kostkę, zastanawiając się kiedy pozwoliłam by potwór, który teraz jestem obwładnął mną. 'A może ja po prostu zawsze taka byłam, tylko udawałam kogoś innego?' To też całkiem możliwe. Chodź przy tacie, zawsze bylam sobą, a jemu to nie przeszkadzało, dlatego to z nim miałam ten dobry kontakt, nie z mamą, tylko z nim. Kochałam moją mamę, nadal ją kocham, ale tą nić porozumienia miałam z tatą, a nie z nią. Zawsze do niego przbiegałam jak mnie coś martwiło, a teraz.. no właśnie, jego nie ma. Odszedł. A ja wyżalać się mogę jedynie w poduszkę, chodź sodzę, że i ona ma już dość. Po rozpakowaniu wszystki rzeczy założyłam moje czarne conversy, a na ramiona zarzuciłam granatową bluzę i zeszłam na dół, miając swoejgo brata i miałam nadzieje, że się nie odezwie.
- A ty dokąd?- nadzieja matką głupich,a ona nie kocha swoich dzieci. Wzruszyłam ramionami.
-Przejść się- Odpowiedziałam chłodno. Brunet jedynie powiedział, że ma na siebie uważać bla bla bla i ma wrócić o umówionej godzinie bla bla bla. Kiedy zamknęłam frontowe drzwi,a Londyjski wiaterek otulił moją twarz, mimowolnie moje kąciki ust uformowały się w uśmiech. Wolna. - Pomyślałam i ruszyłam przed siebie.
                                                                         ***
Przechadzałam się, alejkami parku, oddychając świezym powietrzem i podiwiając, piękno natury, którą mało kto docenia. Od jakiegoś czasu, czułam na sobie czyiś wzrok, ale w końcu jestem w parku, koło mnie przechodzi jakieś sto osób i rzuci na mnie czasem okiem. Ale to nie był tylko jakieś spojrzenie, czułam jak ktoś przypatruje mi się i wydawało mi się, że zna każdą część moich pleców. Wzruszyłam ramionami, nie przejmując się tym. Usiadłam na pobliskiej ławce, patrząc w górę na lekko zachmurzone niebo. Chodź nie było słońca, i wiał lekki wiaterek, to było nawet ciepło, dlatego nie dziwie się, że tyle osób postanowiło pójść na spacer.
-Znowu się spotykamy, Natalie- kiedy usłyszałam swoje imię odwróciłam się w stronę, z którego pochodził ten lekko ochrypły głos,a za razem przyajzny głos. I kiedy spojrzałam na niego, tego chłopaka, który zaczepił mnie w tedy na tej plaży. Wzdrygnęłam się. Mógłbyć to jakiś psychopata.
-Co ode mnie chcesz?- Postawiłam sprawę jasno.
-Dowiedzieć się- Blondyn grał tajemniczego.
-Czego?- Powoli traciłam cierpliwość.
-Co zrobił ci Liam, że tak bardzo go nienawidzisz- Czyli kumpel Li. Boże, kolejny broniąca 'niewiniątka' osoba. Westchnęłam głośno.
- Po prostu mam swój powód- Mruknęłam zrezygnowana.
-Jaki?
-Ważny.
-Jak bardzo?- niebieskooki nie dawał za wygraną.
-Słuchaj, chcesz bronić, pożal się Boże, tego niewiniątka to prosze bardzo. Nie będę ci zabraniała, ale nie wbudzaj we mnie poczucia winy- krzyknęłam mu w twarz.
-Czy to przez twojego ojca, a raczej waszego?- dopytywał ciągle. Łzy piekły moje powieki domagając sie wyjść na zewnątrza, ale z całych sił starała się je odgonić. Ten koelga Liam'a musi być naprawdę jego dobrym kumpelm, skoro, aż tak bardzo go broni, tylko dlaczego? Każdy wie, że to była wina Liam'a, że tato zginął. Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na moje trampki, które stały się interesującym cele, nie wstydziłam się jego, nie ośmielał mnie, może był przystojny, ale bronił go..
-Dlaczego obwinaisz o śmierć twoejgo ojca, Liam'a, skoro to nie jego wina?- Momentalnie podniosłam głowę i wstałam na równę nogi i z otwartej dłoni, wymierzyłam mu siarczysty policzek, po czym odeszłam...

Jak wam się podoba rozdział 1? Szczerze, to nie jestem z niego taka dumna, bo miało to być kompletnie coś innego. Liczę na jakieś komentarze. kocham was xx ♥